Przeprowadzka zakończona sukcesem! Choć nie wszystko jest już na swoim miejscu i kolejne naparstkowe aranżacje jeszcze przed nami. Niektórzy z Was podpytywali jak udało się przenieść ponad 4,5 tysiąca okazów i o tym właśnie słów kilka w tym wpisie. Zatem, po kolei...
ETAP 1: Przygotowania i pakowanie
Rozpoczęliśmy od przygotowań teoretycznych, tj. prowadziliśmy z Mężem gorące dyskusje o tym, co jak najlepiej będzie przewieźć, czy i jak zabezpieczyć, wyjąć czy zostawić w danej półce. Jak niejednokrotnie pisałam i mówiłam, bez Męża nic a nic nic nie byłoby możliwe, ani zbieractwo, ani odpowiednia prezentacja na ścianach, ani dzielenie się z Wami materiałami w sieci. Dlatego, nie mogło być inaczej, oczywiście przeprowadzce też stawiliśmy czoła razem.
Przy pakowaniu powstawała też dokumentacja fotograficzna dotychczasowego ustawienia eksponatów "na wszelki wypadek". Nie planowałam ustawiania ich tak samo, ale uznałam, że warto mieć takie zdjęcia w razie czego.
W wyniku licznych rozmów i prób, zastosowaliśmy mieszaną technikę pakowania. Jak możecie zobaczyć na zdjęciach, część naparstków została wyjęta z gablot i pozawijana w papier, część podróżowała zabezpieczona papierem oraz folią w półkach, część nawet takiego zabezpieczenia nie wymagała.
ETAP 2: Transport
ETAP 3: Wypakowanie
Przewiezione zbiory wylądowały w pudłach i pudełkach na środku pokoju i... niestety zamieszały tam na dłużej. Na miękkim kocu postawiliśmy kosze z ustawionymi pionowo półeczkami - tymi pustymi i tymi pełnymi. Wszystkie do przejrzenia i zadecydowania czy będziemy je zawieszać, chować wraz z zawartością czy w ogóle z nich rezygnujemy.
Rozpoczęło się segregowanie i przygotowywanie części naparstków do schowania. Okazy dzieliłam i przestawiałam na tace, tacki, wieczka pudeł i do pudełeczek, według materiałów, tematów, wytwórni, serii...
Część kolekcji przygotowałam do schowania razem z gablotami, jak na przykład serie School Children (Hummel), Authentic M. I. Hummel Thimble Collection, Winnie The Pooh Thimble Collection czy Lenox Princeton Gallery. Część jako mieszanka tak zwanych "zwyklaków" powędrowała do pudełek.
Część gablot, po przejrzeniu, zdecydowałam się wystawić na sprzedaż. Przede wszystkim zrezygnowałam ze wszystkich półek otwartych. Część zamierzam sukcesywnie wymieniać na bardziej pasujące do nowego miejsca.
ETAP 4: Wieszanie gablot
Kolejnym etapem było wymyślanie gdzie co zawiśnie i przymierzanie poszczególnych półek (poświęcenie i cierpliwość Męża uwiecznione dokumentacją fotograficzną). Dodatkowo dwie duże, przeszklone gabloty postanowiliśmy wyposażyć w nowe, białe "plecy". Efekt widać na zdjęciu poniżej.
Na pewno do łatwiejszych zadań należały decyzje odnośnie do półek wiszących pojedynczo. Większym wyzwaniem było rozplanowanie na przykład układu moich najstarszych, czarnych witrynek. Cztery z nich zawisły, tak jak to było wcześniej, jedna pod drugą. Wymagało to dokładnego wymierzenia odległości względem ścian oraz odstępów pomiędzy gablotami, a także dopilnowania, aby na pewno się otwierały (dwie wysuwają się na prawo, a dwie na lewo). Udało się idealnie. Brawo Mąż!
ETAP 5: Ustawianie
Dwie drewniane witryny od Gabloty Drewniane, oprócz nowych, białych "pleców", o których pisałam wyżej, dostały nowe gałki. Wiszą już zagospodarowane na swoich miejscach.
Bardzo czekałam na niełatwy montaż czarnych gablot, a to dlatego, że są niezwykle pojemne. Jak może pamiętacie, są to moje pierwsze naparstkowe półeczki, przerabiane wspólnie z Rodzicami z ikeowskich szuflad. Wtedy na dedykowane takiemu zbieractwu gablotki nie było szans. Pozostawała twórczość własna albo poszukiwanie czegoś za granicą za pośrednictwem internetu. Półki są już w większości zajęte. W jednej pozostało jeszcze trochę miejsca na okazy z Thimble Collectors Club. W trzech pozostałych także są jakieś pojedyncze puste okienka.
Mimo początkowego braku przekonania, ekspozytor z przezroczystą kopułą znalazł finalnie miejsce na kuchennym blacie. Prezentuje się bardzo ładnie i, przynajmniej póki co, kompletnie nie jest obiektem zainteresowania kotka.
Co dalej?
Na koniec ostała się, może nie najładniejsza, ale jakże prawdziwa, fotografia obrazująca co dalej, czyli zdjęcie pozostałych półek, które czekają na swoje miejsce. Mobilizacja do pracy nad nimi nie jest łatwa, bo to sporo niedużych witrynek, a zatem sporo przymiarek, sporo wiercenia, no i sporo pracy koncepcyjnej, ...aaale w końcu dojrzejemy i do tego. Trzymajcie kciuki!