Dzisiaj w zastępstwie Agnieszki witam Was ja, Paweł. Piszę tu po to, żeby zachęcić Was wszystkich do podzielenia się z nami odpowiedzią na pytanie "Co moi bliscy myślą o mojej kolekcji"? Nie oszukujmy się. Jeden naparstek jest malutki i kompletnie bezkolizyjny jeśli chodzi o jego wkomponowanie w nawet najbardziej wyrafinowane i zaplanowane wnętrze domu czy mieszkania. Ale co kiedy pojawia się drugi, siódmy, czternasty i czterysta czternasty? Co kiedy zaczynacie z czasem obrastać w kolejne stojaki, gabloty, witrynki i półeczki? Czy Wasi domownicy kibicują Wam czy pukają się w czoło? A może po prostu po cichu akceptują Wasze małe wariactwo? Dajcie znać. Na zachętę parę słów ode mnie.
Kiedy poznałem Agnieszkę, jej kolekcja mieściła się w pięciu gablotach, przygotowanych przez jej Tatę. Dzisiaj tych pięć pionierek ma kilkanaście mniejszych i większych koleżanek. Ja nie jestem fanem zakrytych ścian i wszechobecnych bibelotów. Agnieszka śmieje się ze mnie, że do szczęścia za wyposażenie mieszkania wystarczyłoby mi biurko, krzesło i bylebym miał gdzie książki układać. I na początku miałem z tym problem, że się zagracamy, że się będzie kurzyć, że... Ale teraz, kiedy piszę ten tekst i rozglądam się dokoła, myślę, że dziwnie byłoby, gdyby te wszystkie naparstki zniknęły ze swoimi drewnianymi domkami.
Fakt, że każda kolejna półeczka to wyzwanie. Miejsca w pokojach nie robi się więcej, a kolejne witrynki muszą wisieć tak, żeby do siebie i do całego otoczenia pasować. Jednak zawsze jakieś miejsce się znajduje. Podobnie, jak miejsce na każdy nowy naparstek. A te przychodzą do nas częściej, rzadziej, pojedynczo i całymi szwadronami, z całego świata. Część z nich mi się wcale nie podoba. Większość traktuję dosyć obojętnie. Ale są takie, które mogę stać i zachwalać z równym zapałem, co moja zbieraczka.
Czy mieszkając z trzema tysiącami naparstków złapałem bakcyla? - nie. Ale nikt tego ode mnie nie oczekuje. Agnieszka nie chce mnie zamienić w naparstnika. A ja patrzę, interesuję się, podpytuję, tyle ile mi jest potrzebne do szczęścia. Czy uważam to, co robi Agnieszka za wariactwo? - tak. Ale każdemu życzę, żeby trafił w życiu na takiego wariata.
Kiedy poznałem Agnieszkę, jej kolekcja mieściła się w pięciu gablotach, przygotowanych przez jej Tatę. Dzisiaj tych pięć pionierek ma kilkanaście mniejszych i większych koleżanek. Ja nie jestem fanem zakrytych ścian i wszechobecnych bibelotów. Agnieszka śmieje się ze mnie, że do szczęścia za wyposażenie mieszkania wystarczyłoby mi biurko, krzesło i bylebym miał gdzie książki układać. I na początku miałem z tym problem, że się zagracamy, że się będzie kurzyć, że... Ale teraz, kiedy piszę ten tekst i rozglądam się dokoła, myślę, że dziwnie byłoby, gdyby te wszystkie naparstki zniknęły ze swoimi drewnianymi domkami.
Fakt, że każda kolejna półeczka to wyzwanie. Miejsca w pokojach nie robi się więcej, a kolejne witrynki muszą wisieć tak, żeby do siebie i do całego otoczenia pasować. Jednak zawsze jakieś miejsce się znajduje. Podobnie, jak miejsce na każdy nowy naparstek. A te przychodzą do nas częściej, rzadziej, pojedynczo i całymi szwadronami, z całego świata. Część z nich mi się wcale nie podoba. Większość traktuję dosyć obojętnie. Ale są takie, które mogę stać i zachwalać z równym zapałem, co moja zbieraczka.
Czy mieszkając z trzema tysiącami naparstków złapałem bakcyla? - nie. Ale nikt tego ode mnie nie oczekuje. Agnieszka nie chce mnie zamienić w naparstnika. A ja patrzę, interesuję się, podpytuję, tyle ile mi jest potrzebne do szczęścia. Czy uważam to, co robi Agnieszka za wariactwo? - tak. Ale każdemu życzę, żeby trafił w życiu na takiego wariata.
* * *
Zachęcam do oddania głosu Waszym mężom, dzieciom, rodzicom, braciom, ciotkom kolegom czy koleżankom, oczywiście obowiązkowo w sprawie Waszych kolekcji! Agnieszka :)
* * *
Zdjęcie, wykorzystane w tym artykule jest moją własnością.
Proszę o niewykorzystywanie tekstów i zdjęć bez mojej zgody.
W razie jakichkolwiek pytań, proszę o kontakt drogą elektroniczną.
9 comments:
Ciekawe, czy mój Marcin dałby się namówić do takich zwierzeń... ;)
Aniu, namawiaj koniecznie :)
Osobiście gratuluję panu Pawłowi, prawdziwym bohaterstwem jest żyć i wspierać kobietę, z tak ogromną pasją :)
Natomiast sam fakt, że mąż Twój Agniesiu pyta, pomaga i służy pomocą...zwłaszcza, jeśli nie podziela pasji, jest prawdziwym dowodem na mężowską miłość :)
I to oprócz Twojej pasji...jesteś w tym wszystkim najpiękniejsze :)
Życzę Wam obojgu...jeszcze wielu lat w zgranym i uzupełniającym się małżeńskim duecie :)
Pozdrawiam
Kasia
Bardzo dziękujemy za przemiłe słowa!
Nie da się ukryć, że wielkie szczęście mnie spotkało w postaci cudownego Męża (Mężu, czerwień się, bo wpis wywołuje słuszne zachwyty). Paweł rzeczywiście nie zaraża się naparstkową pasją, ale i ja zarażać Go wcale nie chcę. Jest w moim wariactwie w stopniu optymalnym, wspiera, konsultuje i pomaga walczyć ze złymi sprzętami (wiertarkami, wyszukiwarkami, kodami html, a kysz!).
Miło poznać pana Pawła.
Mój małżonek jest na maxa wkręcony w naparstki. Samo tak mu się porobiło po jakimś czasie :)
O! To o może skusi się na kilka słów opowieści? :)
So beautiful cat!
KIss
Lindo, gostei de ver.
Um abraço e bom fim de semana.
Mojego męża non-stop nie ma ale chyba z Twoim
by sobie ręce podać mógł - mój ma to samo zdanie haha :p
Może z czasem będzie innego zdania ale tego nie wiem hihi
ale trudno naparstki w domu zostają hehe :p
A ja pozDrawiaM Twojego męża no cierpliwość ma do
tego hobby chłopak ;) Trzymajcie się ciepło a wariaty
to fajni i kochani ludzie - wiem coś o tym :)
Post a Comment
Bardzo dziękuję, że do mnie zaglądasz i zostawiasz kilka słów od siebie.
It's nice to see you return and leave your comments.